List do Marca Chagalla(fragment)
I pewnego dnia przyszła mamusia i zabrała mnie do innego
mieszkania,
gdzie musiałem do mamusi mówić "pani." Czasem
zapominałem
do mamusi mówić "pani" i wtedy mamusia była bardzo
zdenerwowana.
A mnie tak trudno było przyzwyczaić się do tego, tak ciężko,
że czasami musiałem szepnąć na ucho mamusi kilka razy:
"Mamusiu, mamusiu, mamusiu."
I pytałem:
"Mamusiu, a jak się skończy wojna, to czy będę mógł mówić
do ciebie głośno - 'mamusiu' "?
Oto wersety z Najnowszego Testamentu.
W nim sześć milionów kart zwęglonych,
a w ocalałych przegląda się od lat
czerwony świecznik pożaru.
A są też świadectwa rzeczy.
W lustrze fryzjera
brodaty przestrach
wzbudził kręgi coraz szersze, szersze,
jak w smutnej wodzie zielonej,
i rozsadziły tamten świat.
Nie zostało nawet odbicie.
Posłałbym panu, panie Chagall,
choćby mały odłamek lustra,
ale one są już głęboko
w warstwie umarłej ery,
a koło nich dostatek kości,
którym bardzo na tym zależy,
aby trochę pomilczeć o nich,
leżących we wszystkich niewiadomych
miejscach, i odmawiać za nie
głośno słowo Mamele.
Dziecko bardzo bało się śmierci. Tuliło się do matki i
pytało:
"Mamusiu, czy śmierć bardzo boli?" Matka płakała i
mówiła:
"Nie, tylko chwileczkę" - i tak ich zastrzelili.
I powstały nowe pustynie:
piaski Majdanka, Sobiboru,
wydmy Treblinki i Bełżca,
gdzie wiatr układa na wieczny spoczynek
nie krzemień, mikę, piaskowiec -
zmielone w żarnach starych mórz -
ale wapień i węgiel
ludzkiego rodu zrównanego z ziemią.
Ja - człowiek, ja syn tej ziemi,
ja - nie spalony ich brat
jeszcze widzę, jak pana kogut oślepły
chroni ogryzki ludzkich spraw
i w ostatnim dniu zniszczenia
unosi się nad popiołami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz